Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Kłótnia z Ryles nie była tym, czego chciał doświadczyć. Doskonale wiedział, że padło za dużo słów, a większość z nich była spowodowana nie tym, co w rzeczywistości myślał, a zwykłymi emocjami i zazdrością, jakiej nie potrafił w żaden sposób stłumić. Był jednak wściekły i nic nie mógł na to poradzić. Co gorsza, wściekłość z każdym kolejny dniem wcale nie mijała. Po pierwsze był zły na siebie, bo zdecydowanie za późno pojął, że zależało mu jak nigdy wcześniej. Ryles okazała się pierwszą dziewczyną, na którą spojrzał w ten konkretny sposób. Nie jak na kochankę, nie jak na kogoś, z kim mógł go wiązać niezobowiązujący seks przez dłuższy okres czasu, ale jak na kogoś, kogo chciał mieć w swojej codzienności. Dopiero utrata tego, na czym mu zależało, uświadomiła mu, że zaczynał się w niej zakochiwać. A raczej, że już się zakochał, a uczucie to z tygodnia na tydzień przybierało na sile i coraz dosadniej dawało mu się we znaki. Kiedy więc nie miał z nią żadnego kontaktu, odchodził od zmysłów. Wpajał sobie dzień w dzień, że na pewno była u jakiejś przyjaciółki, a jego najzwyczajniej w świecie skreśliła i dlatego odmawiała kontaktu. Kiedy jednak odebrał telefon od zaniepokojonej Caroline, na poczekaniu wymyślił pierwszą lepszą bajeczkę i po krótkiej rozmowie, wykonał kilkadziesiąt połączeń na milczący, ewidentnie wyłączony telefon Rylee. Martwił się. Im więcej połączeń wykonał, im więcej wiadomości wysłał, tym bardziej docierało do niego, że coś musiało się stać. A mimo to podjął się ostatniej próby nawiązania z nią kontaktu, a raczej znalezienia jej i chociaż zobaczenia na własne oczy, że była cała i zdrowa.
Przejechał miasto wzdłuż i wszerz. Odwiedził wszystkie potencjalne kluby i bary, w których spodziewał się ją spotkać. Niestety jedyną osobą na jaką się napatoczył, była jedna z jej koleżanek, która nie miała pojęcia co się z nią działo. To wcale nie podnosiło na duchu. Kino, galeria handlowa, restauracje a nawet klub ze striptizem i jej poprzednie mieszkanie. Nie było jej nigdzie i zrezygnowany wrócił do domu, zachodząc w głowę, gdzie wściekła i zraniona brunetka mogła się jeszcze udać, skoro jej celem nie stał się nawet dom matki i jego ojca. Wykończony poszukiwaniami, które trwały do późnej nocy, zasnął na kanapie w kurtce, butach i z butelką piwa, które przyozdobiło miękki dywan, gdy stracił świadomość. Ze snu wyrwał go telefon, do którego rzucił się w pośpiechu, licząc na to, że Ryles zdecydowała się nad nim zlitować. Zmarszczył czoło, widząc nieznany numer. Nie sądził, że jedna rozmowa, mogłaby wszystko skomplikować jeszcze bardziej. Wiedział doskonale z kim rozmawiał. Facet który dzwonił, nie zapomniał mu przypomnieć sytuacji sprzed tygodnia, kiedy wyrzucił go z łóżka Callahan na korytarz. Nie to było jednak najgorsze. Gorsza była tylko świadomość tego, że facet był powiązany z ludźmi, z którymi on sam przez swoje długi miał na pieńku, a dziewczyna której cholernie mu brakowało przez ostatni tydzień, stała się kartą przetargową. Miał dwanaście godzin na to, by zdobyć pieniądze i pojawić się o konkretnej godzinie w umówionym miejscu. Kojarzył ten stary magazyn, w którym niejednokrotnie pojawiał się po towar, dlatego na miejscu pojawił się chwilę przed czasem, z torbą wypchaną pieniędzmi, wyciągniętymi z konta. Nie była to ta kwota której oczekiwali, ale więcej nie miał, zaś na życie też coś chciał sobie zostawić. Mało odpowiedzialne, jednak w ostateczności nie zamierzał w tym miejscu zostawić ani pieniędzy, ani tym bardziej Rylee.
Jeden z ludzi wyszedł po niego przed główne drzwi sypiącego się, śmierdzącego wilgocią i rdzą budynku i poprowadził kolejnymi korytarzami do piwnic. Milczał nie chcąc reagować zbyt gwałtownie. W pewnym stopniu liczył na to, że całą tą sprawę, da się załatwić bez zbędnej agresji, ale porzucił te nadzieje, gdy przekroczył próg kolejnego pomieszczenia i zobaczył Rylee - Ja pierdole, Ryles - chciał do niej podejść, ale chwycony za ramię, zatrzymał się w miejscu w tej samej chwili, w której drugi z mężczyzn wycelował z broni w tył głowy dziewczyny - Dajcie jej spokój. To moje długi do diabła - warknął nie odrywając spojrzenia od dziewczyny - Zabiorę cię stąd, obiecuję - mruknął z całą pewnością siebie, na jaką było go stać w momencie, w którym nie miał pewności, kto wyjdzie stąd żywy, a kto nie. Czuł, że on miał być tym, który skończy martwy - Tu macie pieniądze, możecie je przeliczyć i dajcie mi z nią porozmawiać - rzucił sportową torbę na podłogę i widząc skinienie głowy jednego z mężczyzn, podszedł do brunetki - Jezu, mała... Co oni ci zrobili - sapnął ciężko, dotykając delikatnie jej policzka i wsparł na moment czoło na jej kolanach, gorączkowo myśląc nad tym, jak powinien ich stamtąd wyciągnąć - Dasz radę pobiec, kiedy ci karzę? - zapytał cicho, tak by tylko ona usłyszała gdy zrównał swoje spojrzenie z tym jej, gdy dwóch mężczyzn zajęło się liczeniem pieniędzy - Jeśli coś pójdzie nie tak, w samochodzie zostawiłem kluczyki. Uciekniesz stąd bez oglądania się za siebie, ok? - dodał stanowczo. Nie miał planu. Wiedział tylko tyle, że chciał zatłuc ludzi, którzy mieli czelność ją tknąć.
Offline
Strony: 1